Zamknij

O zamojskim hip-hopie

Michał KarchutMichał Karchut 20:36, 21.10.2014 Aktualizacja: 06:44, 22.10.2014
Skomentuj

Michał Karchut przypomina historię "głosu pokolenia".


 

W mediach lokalnych nie cieszy się popularnością, w ogólnopolskich pojawia się co jakiś czas. Cała kultura i przemysł hiphopowy rozwijają się w większych miastach i... w internecie.

 

W jednym z numerów "Wprost" pojawił się artykuł na temat kondycji polskiego hip-hopu. W artykule Jacka Nizinkiewicza czytamy: "nie ma ich w mediach głównego nurtu, ale to ich płyty sprzedają się lepiej niż albumy Weekendu, Rihanny czy Brodki. To hiphopowcy sprawują rząd dusz kolejnych pokoleń. Na polskim hip-hopie wychowują się już kolejne pokolenia słuchaczy". To prawda, biorąc pod uwagę choćby fakt, że społecznościowy profil poznańskiego rapera Peji zebrał więcej fanów niż np. profil rządzącej partii, Platformy Obywatelskiej".

 

W naszym województwie największym ośrodkiem hiphopowym jest oczywiście Lublin. Lubelska scena ma się dobrze w porównaniu z Zamościem, ale wypada słabiej w porównaniu do Warszawy, Poznania czy terenów Śląska. Jednak hip-hop dotarł już wszędzie za sprawą Internetu i ma swoich miłośników również w mniejszych miastach i miasteczkach Polski.

 

Jakie były początki zamojskiego hip-hopu?

- To był gdzieś środek lat 90-tych i szok dla ludzi, kiedy szliśmy przez miasto w szerokich spodniach i bluzach - wspomina Dawid. - Ludzie pukali się w głowę i nieraz można było usłyszeć: "a ci co? - w spodnie narobili". Teraz nikogo to już nie szokuje, byle pozer może tak się ubrać, i domyślam się, że zamojscy nauczyciele już nie tępią za to tak, jak kiedyś - opowiada Dawid.

 

- Moja przygoda to gdzieś początki 97, wyszło Scooby-doo Liroya, pokazały się kasety Kaliber 44, potem Paktofonika i się tego słuchało - mówi CoRas, założyciel ekipy Side by Side tańczącej breakdance. - Do tego sporo ludzi już jeździło na rolkach, potem pokazały się pierwsze deski, wszystko w rytmie tej samej muzyki. No i potem zacząłem przygodę z breakiem, zresztą zupełnym przypadkiem; jeden artykuł z raptem czterema zdjęciami jak robić backspin'a i złapałem zajawę. Z jeżdżących na rolkach pamiętam Siwego, już wtedy nieźle wymiatał, taki lokalny guru... każdy chciał z nim jeździć i niektórzy znajdowali odwagę żeby podbić, zagadać, coś tam popróbować, z czasem zawiązała się ekipa. Na desce w Zamościu - bardzo mało osób, nawet już nie pamiętam ksywek, poziom też nie szokował - każdy uczył się ollie, jakiegoś spina czy flipa i to było tyle, o robieniu tricków na rurach czy murkach można było zapomnieć. Razem z kumplem z Mokrego, Drozdem, zaczęliśmy we dwóch, potem doszedł Stompek, Baklej, potem kolejni. Wtedy też zaczęły się seryjnie robić koncerty, polska scena się rozwijała i Arbuz (koleżka) został głównym organizatorem. Większość tego się odbywała w Starej Elektrowni, potem się wszystko popsuło, bo leciały wały na kasę - wspomina CoRas.

 

Koncerty i hip-hopowe imprezy odbywały się też w mniejszych klubach. To tam przychodzili ludzie i składy z różnych osiedli.
- Zamość miał również własne składy hip-hopowe tworzące rap, ale gazety wolały wtedy pisać o paniach z wiejskich kółek zainteresowań - śmieje się jeden z zamojskich MC, który chce pozostać anonimowy. - Teraz czasy się zmieniły i każda redakcja chcąc być na topie z chęcią publikuje coś o hip-hopie - dodaje.

 

W Zamościu jednym z pierwszych składów był ZMC, założony przez Harpera i Stompka. Później pojawiły się m.in. takie składy jak: ZGWC, Kierunek 84 czy wreszcie RAP OPS, który wykształcił własny styl. Pierwotnie do Rap Opsesji należeli RBA, MK i SBA. Następnie człon składu tworzyli MK i RBA, współpracując z chłopakami z WIZ czy producentem Czapa (obecnie Czaha). Obecnie w Zamościu tworzy wiele ekip. Od hip-hopu miękkiego, wesołego po bardziej uliczny styl.

- Teraz jest łatwiej, każdy ma komputer a w nim internet - zauważa jeden z zamojskich MC. - Ale pierwsze rapy były na robione na żywo, na osiedlach (pozdrawiam skład BLK), później były nagrywki na kaseciakach z kradzionymi zapętlonymi bitami (pozdrawiam SPK), a dopiero na końcu nagrywaliśmy w pierwszych domowych, amatorsko robionych studiach nagraniowych - wspomina.

 

Do grona raperów, beatbokserów, tancerzy czy rolkarzy- nie wszyscy słuchali hip-hopu, wielu z nich, jak Zając, wolało mocne brzmienie - warto dodać grafficiarzy. W Zamościu wiele osób chwytało za farbę, ale to m.in. chłopaki z ekip REDHA czy ZA tworzyli uliczne dzieła sztuki. Obecnie malowaniem graffiti zajmują się Stforky.

 

Warto podkreślić, że środowisko zamojskiego hip-hopu nigdy nie było skonsolidowane (nie wszyscy się znali, choć wielu kojarzyło się nawzajem), można nawet powiedzieć, że oprócz licznych przyjaźni, nie obyło się bez antypatii czy nawet drobnych konfliktów. "To były pięknie, burzliwe czasy " - dodaje jeden z zamojskich hip-hopowców.

 

"Krytyka polityczna" zauważa, że "Hip-hop w swojej 20 letniej historii w Polsce nie poprawił losu mieszkańców blokowisk - poza nielicznymi artystami, którym udało się wybić na finansową niezależność - to oczywiste. Nie da się jednak ukryć, że dał możliwość wypowiedzenia się wielu osobom, które nie liczą się jako zmienne w politologicznych i socjologicznych opracowaniach. Dopiero pojawienie się "głosu pokolenia" - jak patetycznie określano nowy fenomen u schyłku lat 90. - zwróciło na ówczesnych młodych wykluczonych uwagę mediów czy socjologów. Ten sam scenariusz, jest, o czym łatwo zapomnieć, aktualny także dziś".

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

MiszaMisza

0 0

Zapomnialem dodac, ze to co slyszymy dzisiaj w radio to nie HH, to Hip Pop. Cale szczescie jest masa dobrych internetowych stacji na Sonosie albo z Tunein.

16:19, 30.10.2014
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

JinxJinx

0 0

najlepsze lata 90-te, tu dorastałem, tu była deska - kiepski poziom ale zajawka największa na świecie, tu był pierwszy rap - poziom również kiepski i podkłady z FL ale nie o to wtedy chodziło. To były piekne czasy i wspomnień nam nikt nie zabierze. Nawet stare konflikty obecnie śmieszą... Wielkie pozdro Olbo, Aron, Bibi, ekipa z Zamoyskiego, organizatorzy koncertow rapowych no i ukochana Szefowa ze Skate Shopu Dibo. peace

20:34, 30.10.2014
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

SpikeSpike

0 0

Misza a dokładnie Dr. Dre i Ed Lover w programie Yo!!! Rap!! To były czasy kiedy MTV była u szczytu swoje potęgi.

01:20, 02.11.2014
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MiszaMisza

0 0

Pamietam ale to byl inny Dr.Dre (nie ten Dre od sluchawek DreBeats. Sie ogladalo.
A pamietasz jak pare lat pozniej puszczali NY Undercover na Polonia1? To byl wypas serial - kilka lat temu kupilem wszystkie sezony/epizody od goscia z Litwy, nadrywal na magnetowid wszystkie odcinki i potem przekonwertowal na VideoCD - 24 plyty DVD, prawdziwy unikat.

16:59, 04.11.2014
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%