W Margolach 3 maja nie był tylko dniem radosnego świętowania. To data, która dla mieszkańców nabrała szczególnego, bolesnego znaczenia – wspomnienie zbrodni sprzed 81 lat wciąż pozostaje żywe. W 1943 roku niemieckie oddziały dokonały brutalnej pacyfikacji leśnej osady Starzyzna. Spalona gajówka, krzyki, strzały, dym unoszący się nad lasem – to obrazy, które wracają co roku, kiedy nadchodzi ten dzień.
Tegoroczne obchody były inne. Przepełnione ciszą, zadumą i łzami. Zamiast beztroskiej radości – refleksja nad losem tych, którzy zginęli tylko dlatego, że byli Polakami, że mieszkali tu, w cieniu lasów.
Uroczystości rozpoczął Bieg Partyzancki – nie jako sportowa rywalizacja, ale symboliczny hołd dla tych, którzy biegli o życie w gęstwinie Starzyzny. Potem przyszła chwila, która ścisnęła serca: rekonstrukcja pacyfikacji, przejmująco realistyczna, wykonana przez Grupę Rekonstrukcji Historycznej WIR. Płonąca gajówka, odgłosy wystrzałów, dramatyczne krzyki ofiar – widzowie trwali w milczeniu. Niektórzy mieli łzy w oczach. Nikt nie mówił.
Występy artystyczne uczniów i „Aleksandrowiaków” nie były tylko przedstawieniami – były krzykiem pamięci. Głośny i wzruszający koncert Orkiestry Dętej OSP z Potoka Górnego wypełnił przestrzeń dźwiękiem, który jakby rozbrzmiewał w imieniu tych, których głos został w 1943 brutalnie uciszony.
Nie zabrakło też elementów lżejszych – pokaz MMA, grochówka, dmuchańce dla dzieci. Ale nawet radosne atrakcje nosiły w sobie pewien cień. Mieszkańcy wiedzieli, że to nie tylko majowe święto, lecz także dzień pamięci o tragedii, która wydarzyła się tu, na ich ziemi.
Tego 3 maja świętowano inaczej. Z sercami ciężkimi od historii, z głowami pochylonymi w hołdzie. Pamięć o Starzyźnie na nowo ożyła – jako ostrzeżenie, jako przestroga, ale i jako powód do dumy, że mimo wszystkiego – Polska przetrwała.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz