W Zamojskim Domu Kultury odbyły się (7.12) warsztaty wychowawcze dla rodziców. Prowadził je Karol Kołbyk z Pracowni Edukacji, trener, profilaktyk, realizator wielu warsztatów dla rodziców i młodzieży.
Portal roztocze.net rozmawiał z nim na temat wychowania oraz wniosków wynikających z warsztatów.
Może zacznijmy od szczegółów, później przejdziemy do ogółów. Dzisiaj odbyły się w Zamojskim Domu Kultury warsztaty. Czego dotyczyły?
‒ Warsztaty dotyczyły kilku elementów, które są uniwersalne. Pierwszy to był komunikat „ja”. Komunikat, który składa się z takich elementów jak fakty, uczucia, oczekiwania. Poznając ten komunikat ćwiczyliśmy też elementy kontroli złości. Wśród nich właśnie jest przydatny komunikat „ja”, komunikat „fuo”. Rozmawialiśmy na temat higieny rodzicielskiej, co zrobić, żeby nie zwariować jako rodzice, w jaki sposób możemy się sami sobą zaopiekować.
Dobrze, może zacznijmy od tej złości, jak komunikować tą złość, żeby nie szkodzić, nie przeszkadzać tą swoją złością osobom wokół, czyli rodzinie przede wszystkim?
‒ To jest temat uniwersalny. Wszyscy mamy jakąś złość. Wszystkich nas dotyka nasza własna złość. Jak jesteśmy zdrowi, to ją odczuwamy. I ona jest naturalna, czyli generalnie nie da się uniknąć złości czy złoszczenia. Natomiast dobrze jest robić to w taki sposób, żeby nie krzywdzić. Warto mówić o tych sytuacjach, które nas dotykają czy naruszają nasze granice, odwołując się do faktów, uczuć, emocji i oczekiwań. Czyli czego oczekujemy od tych osób, które te granice przekraczają. Najważniejsze jest to, żeby się nauczyć ze złością walczyć. Można tego dokonać. Ćwicząc to, w jaki sposób panować nad złością. Nie chodzi o to, żeby ją jakoś wyprzeć. Jakoś tłumić. Nie chodzi też o to, żeby dać się tej złości wyprowadzić z równowagi. I jesteśmy w stanie, znając pewne mechanizmy, które mamy w sobie, nad tym panować.
I jakie to są mechanizmy?
‒ To jest łańcuch kontroli złości. On się składa po pierwsze z tego, że wiemy, że te sytuacje, które nas złoszczą, składają się z wyzwalaczy zewnętrznych. To jest to, co widzimy, co słyszymy, co jest na zewnątrz. I drugi wyzwalacz to wyzwalacz wewnętrzny. Jak interpretujemy tę sytuację? Wołamy dzieci, one nie przychodzą i to, co nas zaczyna złościć, to pobudza naszą myśl, że nas nie szanują, robią to specjalnie, są wyrachowane. Przeróżne jest tego typu myślenie i to myślenie nas nakręca. Ważne jest odnaleźć te wyzwalacze zewnętrzne i wewnętrzne i potrafić je nazwać.
Dwa to jest wrażliwość na sygnały z ciała. Czyli nie, jak już ta złość eskaluje, jesteśmy na granicy wytrzymałości, tylko te pierwsze odznaki. Im bardziej ćwiczymy, im bardziej potrafimy wyłapać, jesteśmy w stanie zastosować jakieś reduktory. Coś zrobić z naszym ciałem, żeby ta złość nie narastała. Kolejny element to są monity. Monity to trochę jak monity bankowe, to są takie myśli alternatywne do tej sytuacji. Co mogę pomyśleć, jak mogę inaczej spojrzeć na tę sytuację, żeby ta złość nie dominowała? Dzieci nie przychodzą, a wołam je? Może po prostu mnie nie słyszą, może są w innym pokoju, co jest prawdą. Może oglądają teraz coś, może się bawią, robią inne rzeczy, które są dla nich ważniejsze. I to nie jest przeciwko mnie skierowane tak naprawdę, tylko dzieje się coś, o czym ja nie wiem, z czego sobie nie zdaję sprawy.
Ważnym elementem jest nagrodzenie się. To też jest ciekawy temat. Jak nagradzam się za to, że udało mi się złość uchwycić i skontrolować? Kolejny element to umiejętność, którą możemy zastosować. Na przykład FUO, czyli komunikat odważny. Na końcu znowu się nagradzamy. Nagradzamy się w jaki sposób? Najlepiej, najtaniej, myśląc coś dobrego o sobie. Jakoś wzmacniając to, że podjęliśmy wysiłek i ten wysiłek był skuteczny w rozwiązaniu tej sytuacji. Radzenie sobie ze złością, ale też takie odnajdywanie własnego „ja”. W kontaktach z dziećmi, z współpartnerem, współmałżonkiem, po prostu w rodzinie. Też odnajdywanie tego „ja” było tematem tych warsztatów. Komunikat „ja”, czyli taki komunikat, który właśnie opowiada o tym, co ja czuję, co przeżywam i odnosi się do faktów, uczuć i oczekiwań. Tak naprawdę do pewnej sztuki mówienia o sobie, a nie oceniania, interpretowania i tego typu rzeczy, z którymi tak naprawdę spotykamy się na co dzień. Natomiast rzeczywiście to takie szukanie czy patrzenie w siebie jest ważnym elementem, żeby móc skontrolować siebie i zobaczyć swoje różne intencje, interpretacje właśnie w kontekście tego wyzwalacza wewnętrznego, tego, co nam się wydaje, że słyszymy i widzimy, co nas zaczyna denerwować i złościć.
Ta złość to też jest taka nasza codzienność. Bo i dzieci się złoszczą na rodziców i rodzice się złoszczą na dzieci. Co jeszcze przeszkadza w takich dobrych relacjach rodzic-dziecko?
‒ Bardzo ciekawe, skomplikowane pytanie. Co przeszkadza? O, na przykład po tych warsztatach mieliśmy takie rozważania. No właśnie, że przeszkadza brak zasad, brak różnych reguł takich jasno określonych. One nie mogą być ani za luźne, ale też nie mogą być za bardzo jakieś precyzyjne i skomplikowane. Znalezienie takiej równowagi w myśleniu o tych regułach na pewno jest ważne. Co przeszkadza? Różne nasze schematy, przyzwyczajenia. Zachęcamy też rodziców do tego właśnie, żeby eksperymentować. Taka sztywność też jest czymś, co jakoś nam przeszkadza budować relacje. Paradoksalnie może dobrze jest kogoś zaskoczyć, zrobić coś takiego spontanicznego, czego ktoś się nie spodziewał. Mówię spontanicznego w sensie takim pozytywnym.
Jeszcze chciałam nawiązać do tego, czy ekrany, czyli to, co jest nieodłącznym już od małego praktycznie, jak one wpływają na relacje w rodzinie?
‒ One wpływają na relacje na pewno, ale też są dwustronne. W sensie, że to dorośli też korzystają z ekranów. My jako dorośli mamy sobie dużo do zarzucenia i jakby wyjaśnienia w tej kwestii. Na pewno to się przekłada na to, że to są zabijacze czasu, bardzo wygodne, więc dużo łatwiej jest nam wszystkim siedzieć, i dzieciom, i rodzicom, w różnych ekranach niż być razem. To jest po prostu pewnie emocjonalnie tańsze. Na pewno to jest problem taki, że te ekrany powodują, że coraz mniej się rozumiemy. W sensie, dzieci mają swój jakiś kod z TikToka, różnych sytuacji, których my nie rozumiemy. A z drugiej strony to, że panuje kultura obrazkowa i memowa, czy memiczna, powoduje, że bardzo trudno jest czasami się po prostu dogadać, budując zdania podrzędnie złożone.
Czy jakieś jeszcze inne problemy powstały od rodziców? Coś pan usłyszał, jeżeli chodzi o te warsztaty, które się tutaj odbyły?
‒ Ciekawe na pewno i też oczywiste, że najważniejsze są relacje małżeńskie czy partnerskie, że to jest zawsze jakiś pierwotny kręgosłup, jakaś taka rama, na której się wszystko opiera. Trochę jest to oczywiste, ale z drugiej strony warto o tym myśleć, jakoś do tego wracać, że te relacje małżeńskie się przekładają na wszystkie inne relacje. Jeśli my, dorośli, się jakoś dogadamy, to jest łatwiej się też dogadać z dziećmi.
Dziękuję bardzo.
Warsztaty odbyły się w ramach projektu „Za horyzont wyobraźni” realizowanego przez Zamojski Dom Kultury, a współfinansowanego przez Miasto Zamość.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz