Od przyszłego roku szkolnego "jedzenie śmieciowe" ma zniknąć ze stołówek i sklepików szkolnych. Tak pod koniec października zdecydował Sejm.
Jak podaje pismo samorządowe, "Wspólnota", "sejm przyjął nowelę ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, wprowadzającej zakaz sprzedaży w szkołach żywności, której spożywanie w nadmiarze może być przyczyną przewlekłych chorób dietozależnych".
Ze szkolnych sklepików znikną chipsy, niektóre ciastka, napoje energetyzujące, jedzenie typu fast food i instant. Minister zdrowia określi w rozporządzeniu, jakie produkty spożywcze będzie można sprzedawać w sklepikach. Rozporządzenie obejmie także jedzenie podawane w stołówkach. Te sklepiki, które się nie dostosują, może spotkać kara od 1 tys. do 5 tys. zł. Na przystosowanie asortymentu mają trzy miesiące na początku przyszłego roku szkolnego.
Jerzy Michalski, dyrektor wydziału edukacji i sportu UM, uważa, że zamojskie placówki są przygotowane do nowelizacji i są w stanie osiągnąć i wypracować odpowiednie rozwiązania rządowych zmian systemowych.
- Jak w całym kraju, problem ten zauważalny jest i u nas - mówi dyrektor Michalski. - W części szkół zaczynamy podejmować już działania. Powołaliśmy miejskiego koordynatora sieci szkół promujących zdrowie. Było już kilka spotkań - wyjaśnia.
Zdaniem dyrektora zamojskiej oświaty, chodzi o to, żeby szkoły ograniczały dostęp do produktów niezdrowych i krzewiły wśród dzieci i młodzieży postawy zdrowego żywienia w połączeniu z aktywnością ruchową.
Ponadto dyrektor Michalski zauważa, że zakazami niewiele się osiągnie. - Nawet jeżeli wycofamy wszelkiego rodzaju produkty niezdrowe ze sklepików szkolnych, to efekt będzie bardzo prosty. Jeżeli uczeń nie kupi czegoś w sklepiku szkolnym, to wyjdzie poza teren szkoły i też to kupi. Nota bene będzie niebezpiecznie, bo wyjdzie poza teren szkoły - dodaje Michalski, który wolałby iść w kierunku promowania i uzmysławiania, że należy się zdrowo żywić.
Michalski uważa, że to wszystko powinno wynikać ze świadomości, bo wtedy efekt będzie większy niż jakikolwiek zakaz czy nakaz. - Dojdzie do tego, że sklepiki będą zamykane, a obok szkół są też sklepy i sklepiki, co doprowadzi do jeszcze gorszego niebezpieczeństwa - wyjaśnia. Dyrektor zachęca szkolnych sklepikarzy, aby różnicowali asortyment i dawali jak najmniej niezdrowej żywności dla młodego pokolenia.
Już od dłuższego czasu, co jakiś czas, są prowadzone w zamojskich placówkach akcje dotyczące mleka oraz owoców i warzyw, a w zamojskich sklepikach już wprowadzane są alternatywne produkty.
- W naszej szkole pani ze sklepiku ma zakaz sprowadzania chipsów czy hamburgerów - mówi Teresa Sołowiej, dyrektor Zespołu Szkół nr 3. - Raczej są kanapki, są drożdżówki. Nie ma kolorowych napojów gazowanych, są owoce, woda mineralna i soki - wylicza dyrektor. - Poza tym regularnie uczymy o zdrowym odżywianiu. Pilnujemy, aby w stołówce i sklepiku było jedzenie zdrowe. Mamy umowy, które zobowiązują do przestrzegania określonych wymogów - wyjaśnia dyrektor Sołowiej.
Czy dzieci jedzą zdrowo czy opychają się niezdrowymi produktami?
- I jedno i drugie - stwierdza Bogusław Klimczuk, dyrektor Zespołu Szkół Społecznych. - Po pierwsze uczestniczymy w programie rządowym "owoce w każdej szkole". Ponadto uczestniczymy w programie "mleko". Natomiast jeżeli chodzi o dodatkową ofertę, to w naszym szkolnym barku pani Krysia sporządza bardzo smaczne i zdrowe potrawy ekologiczne, typu twarożek, sałatka, kanapka - mówi w rozmowie z nami dyrektor Klimczuk.
- Nasze dzieci jedzą serek ze szczypiorkiem, sałatki, najbardziej schodzą napoje niegazowane, pojawiają się chrupki, ale to za zgodą rodziców. Mamy owoce. Od 2-3 lat dzieci jedzą bardziej świadomie - mówi Krystyna Goluch ze sklepiku szkolnego w zamojskim "społeczniaku". W innych szkołach jedna z pań sklepikarek nie chce z nami rozmawiać, a druga pyta, "kto nam wyprodukuje taką zdrową żywność, część produktów możemy zrobić, ale jeśli nie będą dostępne inne, to co mamy zrobić?"
- Jeżeli rodzice sobie życzą pewnej oferty, to my to mamy - mówi dyrektor Klimczuk. - Jeżeli jest potrzeba oferty ekologicznej, to taką również posiadamy. A produkty mniej zdrowe są również, po to żeby dzieci nie wychodziły poza teren szkoły. Jesteśmy gotowi, żeby wdrażać nowe rządowe wytyczne. Jeżeli chcemy zmienić nawyki dzieci , muszą się zmienić gusta rodziców - zauważa Klimczuk.
Co o całej sprawie sądzą nauczyciele? - My przede wszystkim jesteśmy rodzicami i to na nas spoczywa odpowiednie wychowywanie i pokazywanie naszym dzieciom, co jest dobre, zdrowe, a co szkodliwe, złe - mówi jedna z nauczycielek. - Szkoła zwraca uwagę, uwrażliwia czym grozi spożywanie niezdrowego jedzenia, ale to muszą też wiedzieć ich rodzice - dodaje druga. Kolejna zauważa, że "czasami ślepo zaczynamy wzorować się na krajach Zachodu i powoli zaczyna nas dotykać problem otyłości, to co już dotknęło Stany Zjednoczone". - Co zrobić, jeżeli dzieci recytują reklamy chipsów i napojów? - pyta jeden z nauczycieli.
Miasto powołało pod koniec ubiegłego roku szkolnego miejskiego koordynatora do spraw zdrowia.
- Rozpoczęłam działania zmierzające do tego, aby szkoły, przedszkola i inne placówki edukacyjno-wychowawcze w Zamościu podjęły wspólne działania, aby stworzyć sieć szkół promujących zdrowie - mówi Edyta Zych, nauczyciel ZS nr 1, miejski koordynator do szkół promujących zdrowie. - Jest pewna trudność, aby przekonać szkoły aby włączyły się do programu. Szkoły muszą zacząć działać w tym kierunku. Już dziś prowadzą wiele działań i programów i nie zdają sobie sprawy, że wiele z nich można podłączyć do programu "Szkoła promująca zdrowie" - wyjaśnia Edyta Zych.
Do tej pory do programu włączyły się Gimnazjum nr 2 oraz Zespół Szkół nr 1. Miejski koordynator zapowiada, że będzie kontaktował z zamojskimi placówkami edukacyjnymi, aby te włączały się do miejskiego międzyszkolnego programu "Szkoła promująca zdrowie".
Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie www.ore.edu.pl w zakładce wychowanie i profilaktyka.
0 0
HUUUUURRRRAAAAAA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ty biedna Polsko chemią z biedry podparta , w końcu!
karać , chłostać , zamykać w więzieniach bandę produkującą i sprzedającą "chemię spożywczą" ! Dzieciom sznurem w dupę za każdy zakup syfbulla!
0 0
Dilerzy narkotykowi zostaną ze szkół wyparci przez dilerów czipsowych. Przybędzie zapowiadane 1200 miejsc pracy :)
0 0
Szkoda ze nasza kochana wladza nie martwi sie tylko to cale scierwo ktore dodawane jest Do zywnosci lekko i bardzo przetworzonej i w tym scierwie nie dopatruja sie tycia spoleczenstwa
0 0
Taniej wychodzi odżywiać sie zdrowo niż łazić po lekarzach i żreć trujące dragi.
0 0
szkoda ze kiosku juz chyba nie ma przed szkołą :) kupowalo sie Swiat Młodych i lizaki o smaku coli (to byl hit :))