Małgorzata Bzówka rozmawia z organizatorami festiwalu "Wszystko gra w Zamościu" W ustach tych młodych ludzi dziwnie brzmi stwierdzenie "Kochamy to miasto", gdy równocześnie od kilku lat obserwuje się exodus właśnie młodych ludzi jak najdalej stąd. Skromnie mówią, że organizatorami festiwalu jest duża grupa, najczęściej studentów z Krakowa, Warszawy i Anglii, którzy na wakacje wracają do domu i przez intensywne 4 dni zamieniają miasto w "Wielką gitarę" (o niej za chwilę). Ale faktycznie jednym tchem wymienia się tych najbardziej rozpoznawalnych czyli Mateusz Szulakiewicz, Mateusz Dobrowolski i Mateusz Pawełczuk. Trzej Mateusze, organizatorzy rozpoczynającego się właśnie festiwalu "Wszystko gra w Zamościu". - Skąd pomysł na organizację festiwalu? 3M: Z miłości do muzyki i tego typu imprez. Poza tym Zamość to miasto bliskie naszemu sercu. Uwielbiamy to miejsce, starówkę, park, amfiteatr i zalew. Po prostu kochamy Zamość, a że nie lubimy się nudzić i wiemy, że mało jest tutaj koncertów dobrych zespołów, postanowiliśmy zająć się organizacją takich wydarzeń. Trzy lata temu kiedy zaczynaliśmy naprawdę było nam ciężko i musieliśmy podjąć decyzję, czy poświęcimy swój wolny czas na organizację imprezy. Na szczęście żaden z nas nie zwykł się poddawać. - Dlaczego ludziom, którzy już nie mieszkają w Zamościu zależy na tym mieście? 3M: Odpowiedź jest prosta. Zamość to miasto idealne. Mamy piękną starówkę która, aż się prosi, żeby wykorzystać ją do imprez kulturalnych. Wierzymy, że z każdą edycją festiwalu pomagamy osiągnąć temu miastu należny mu status wśród polskich miast. Poza tym, to dom większości organizatorów i jak to mówią "Tam dom twój, gdzie serce twoje", a oddaliśmy temu miastu serce przy pierwszej edycji festiwalu. - Przy organizacji pracuje sporo wolontariuszy. Trudno zorganizować młodzież do pracy? 3 M: W tym roku 35 wolontariuszy pracuje podczas festiwalu. Wydaje się, że to sporo, ale tak naprawdę dobrych wolontariuszy nigdy za wiele. Mózgiem wolontariatu festiwalowego jest Katarzyna Piotrowska i to ona dba o to, żeby każdy wiedział co ma robić i gdzie być. Gdyby nie wolontariusze, bardzo trudno byłoby wszystko poukładać. Nie bylibyśmy w stanie znaleźć się we wszystkich miejscach naraz, a dzięki wolontariuszom jest to możliwe. - Budżet festiwalu to ...? Łatwo o sponsorów? 3M: Budżet tegorocznego festiwalu to ciągle za mało. Mimo, że w tym roku mamy dofinansowanie z Urzędu Marszałkowskiego i Urzędu Miasta w Zamościu. Co prawda dla ludzi z naszymi ambicjami zawsze będzie mało, ale niestety, w dobie kryzysu ciężko zarówno o dotację, jak i sponsorów. Powiem tylko tyle, że wszyscy pracujemy przy tym wydarzeniu za darmo, bo nie stać nas jeszcze, żeby wypłacać nawet symboliczne wynagrodzenie. Wśród partnerów wydarzenia warto wyróżnić zamojską uczelnię. Od początku jest z nami i wspiera nasze działania Wyższa Szkoła Zarządzania i Administracji w Zamościu. - Na co warto zwrócić uwagę w tegorocznej edycji? 3 M: Układając program kierowaliśmy się zasadą, żeby każdy znalazł coś dla siebie. Z pewnością możemy polecić wieczorne koncerty, na których zobaczymy i posłuchamy między innymi Lao Che, KSU, HATE i Sambora. - Będzie wielka gitara, symbol festiwalu z ub. roku, na Rynku Wielkim? 3M: Oczywiście, gitara będzie wystawiona na Rynku Wielkim. Mieliśmy nadzieję, że ustawimy ją na kilka tygodni przed festiwalem, lecz widoczne były na niej ślady czasu i "himalaistów", którzy w ub. roku lubili się na nią wspinać. Gitarę poddano gruntownej modernizacji. Została wzmocniona, dzięki czemu mamy nadzieję, że przetrwa zainteresowanie tegorocznych uczestników festiwalu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz