Zamknij

28. MDFR: „Sundown”. Czy bardziej mieć czy być?

17:14, 23.02.2024 Źródło: Małgorzata Kowalczyk, TM Aktualizacja: 17:19, 23.02.2024
Skomentuj

Myśl przewodnia 28. edycji Międzynarodowych Dni Filmu Religijnego „Sacrofilm” „Poszukiwanie piękna, dobra i prawdy” podpowiedziała organizatorom pokazanie zamojskim widzom filmu „Sundown”. Wprowadzenia do filmu dokonał o. dr Marek Kotyński. (21.02.)

Czy bohater filmu „Sundown” Neil Bennett to buntownik odrzucający wartości? A może życiowy, zakompleksiony nieudacznik? Ale może jest obojętnym na innych bogatym egocentrykiem? Wreszcie możliwe, że jest już człowiekiem zmęczonym życiem, które mimo pozorów, zadaje mu ból, widoczny w jego abstrakcyjnych, niezrozumiałych reakcjach...

„Sundown” to film meksykańskiego reżysera Michaela Franko. Według ks. prof. Marka Lisa – jest najlepszym z jego filmów. To może być też najlepsze dzieło w długiej karierze aktora, który wcielił się w rolę Neil Bennett’a (Tim Roth) – tak uważają krytycy.

Ten niepozorny obraz przyciąga widza od pierwszej sceny, zmusza do uważnego śledzenia zwrotów akcji, wątków, refleksji nad sytuacją głównego bohatera. Bo oceniamy go za jego czyny, jednak gdy poznajemy coraz więcej wątków, doświadczamy wątpliwości. I o to reżyserowi chodzi, by interpretować na swój własny sposób, to, co pokazuje nam w prosty i genialny sposób. I gdy zdajemy sobie sprawę z całokształtu sytuacji, zaczynamy inaczej patrzeć na głównego bohatera - jak się okazuje człowieka chorego, który być może chce ostatnie dni swojego życia spędzić według własnych zasad.

Oceniamy jego postępowanie, a wewnątrz rodzi się refleksja - jak ja bym postąpił w takiej chwili- czy nie byłbym wycofany jak on? Czy zależałoby mi jeszcze na rodzinie i bliskich? To trudne pytania, które reżyser stawia, uświadamiając nam, ile tak naprawdę jest warte nasze życie, czy bardziej mieć czy być?

Czy główny bohater, zrzekając się spadku po śmierci mamy, myśli w ten sposób tylko o sobie czy o bliskich? Czy tytułowy zachód słońca to symbol przepięknych wakacji w ekskluzywnym meksykańskim Acapulco czy schyłek naszych relacji międzyludzkich? Rozwój fabuły pod koniec filmu sugeruje, że w grę wchodzi coś więcej niż tylko egzystencjalny niepokój... Pewne jest, że bohater wyjechał z Londynu z zamiarem, by już nigdy do niego nie powrócić.

Te zasiane wątpliwości i scenariusze, widz musi przepracować sam, odpowiadając sobie na szereg trudnych pytań. Czy bardziej mieć czy być? I czy w ogóle być i żyć. I tym sposobem film odnosi zaplanowany skutek. Brawa dla reżysera za osiągnięty efekt.

Wartością dodaną pokazów filmów w ramach „Sacrofilmu” jest możliwość zaprezentowania na gorąco własnych przemyśleń i interpretacji filmu, z czego chętnie korzystają widzowie.

Źródło: Małgorzata Kowalczyk, TM

(Źródło: Małgorzata Kowalczyk, TM)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Kinoman Kinoman

1 0

Chory, egoistyczny, pozbawiony empatii typ, który swoim działaniem skomplikował życie wielu osobom. Film taki sobie 11:17, 25.02.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%